ZIEMIA OSTRZESZOWSKA W ŚWIETLE NAJNOWSZYCH BADAŃ JĘZYKOZNAWCZYCH
Szanowni Państwo! Drodzy Czytelnicy! Musimy zawczasu uprzedzić, że rozprawa, którą właśnie zaczęliście studiować, nie ma charakteru popularnego. Jeśli więc nużą kogo suche, naukowe wywody, bo skłania się raczej ku rozrywce, niech porzuci ten tekst bez żalu i pochwyci raczej pilota albo tez stenogramy z przedwyborczych zapowiedzi naszych zacnych rajców, posłów bądź senatorów.
Szanowni Państwo! Już Arystoteles podjął głębokie studia nad językiem, a skłonił go do tego przypadek. Przypadek doprowadził do niejednego już odkrycia, jak o tym dobrze wiedzą znawcy historii nauki. Wszyscy słyszeli o jabłku, które ugodziło Izaaka Newtona i spowodowało, iż ten zawzięty Anglik dopóty szukał winnego, aż nie zdemaskował grawitacji. Mało kto jednak wie, że do językoznawstwa nakłonił Arystotelesa nieświeży ozorek w galarecie zaserwowany przez niechlujnego macedońskiego oberżystę. Filozof stworzył wtedy na poczekaniu onomastykę czyli nazewnictwo, które podzielił sprawiedliwie na antroponimię odnoszącą się oberżysty i toponimię wycelowaną w Macedonię. Nie będziemy tu odtwarzać skomplikowanych dziejów wyrazu „toponimia”, które obecnie oznacza bądź to zbiór nazw własnych obiektów turystyczno-krajoznawczych jak góry, miasta, rzeki i co tam jeszcze, bądź naukę o tego rodzaju nazwach. Dość, że jest taka gałąź nauki, na której siedzą uczeni głowiący się nad znaczeniem nazw miejscowych i dywagujący o ich pochodzeniu. Nie omijają oni żadnego zakątka naszej planety, nie ominęli też Ziemi Ostrzeszowskiej.
Szanowni Państwo! Przeciętnym zjadaczom podręczników wydaje się, że nauka odkrywa niewzruszone pewniki i postęp wiedzy polega po prostu na gromadzeniu coraz to większej ilości informacji. Nic bardziej błędnego! W nauce trwa walka pomiędzy konkurencyjnymi hipotezami, które się zwalczają. Dla przykładu są tacy językoznawcy, którzy mniemają, iż Wzgórza Trzebnickie wzięły swe miano od naturalnej metody kontroli urodzeń, w której rzekomo lubowali się starożytni mieszkańcy Ziemi Ostrzeszowskiej. Pogląd ten jest wyśmiewany przez innych uczonych, którzy polecają tym pierwszym, by przetarli okulary i zerknęli na mapę, gdzie zauważą gminę Doruchów przylegającą do rzeki Sprośnej penetrującej Plugawice. „Zastanówcie się” mówią „a pojmiecie, w czym lubowali się autochtoni”. „Niech wam będzie” odpowiadają adwersarze „ale to w gruncie rzeczy woda na nasz młyn, gdyż nasza metoda to po prostu antidotum na wasze upodobania. Nie widzimy żadnej sprzeczności”. Ale w nauce nikt nie poddaje się łatwo i pada na to odpowiedź, że błyskotliwe wyjaśnienie szanownych kolegów nie bardzo trzyma się kupy, a to z dwóch powodów. Primo, bo jak ktoś coś lubi, to nie rozgląda się za antidotum przeciw temu. Secundo, bo starożytni Ostrzeszowianie znali inną metodę kontroli urodzeń, o czym świadczy urocze miasteczko Grabów ocierające się o Sprośną. „Ha, ha” pada na to riposta „może i znali, lecz nie akceptowali, bo do dziś patrząc na Grabów kraśnieją Kraszewice”. Ale przecież Kraszewice nie muszą kraśnieć z powodu Grabowa, może ta ich przypadłość bierze się z pewności, że czają się na nie ci z Czajkowa. Kontrowersje trwają i dyskusji naukowej końca nie widać.
Szanowni Państwo! Niewątpliwie centralnym zagadnieniem językoznawczym dotyczącym obszaru naszych zainteresowań jest pochodzenie nazwy „Ostrzeszów”. Cóż, samorzutnie ciśnie się na usta hipoteza, że Ostrzeszów to była sadyba jakiegoś Ostrzesza. Jednak nie zawsze najprostsza hipoteza ostaje się w nauce. Jeśli bowiem spytać, skąd wziął imię Ostrzesz, to z podobną oczywistością narzuca się odpowiedź, że stąd, iż był mieszkańcem Ostrzeszowa. Tego typu rozumowania prowadzą do dylematu kury i jajka czyli do tzw. błędnego koła i byłyby może na miejscu w rozważaniach na temat Ziemi Kórnickiej czy Ziemi Kolskiej, lecz są zupełnie nie do przyjęcia w dyskusjach na temat południowej Wielkopolski. Łatwo zresztą przeprowadzić stosowny dowód nie wprost. Załóżmy, że rzeczywiście Ostrzeszów wziął miano od Ostrzesza; w takim razie jednak nazwa miasta brzmieć powinna ÓwOstrzesz, nie zaś OstrzeszÓw chyba, że została uformowana przez element narodowościowo niepełnowartościowy, co niedawno zostało wykluczone uchwałą Rady Miasta.
Panie i Panowie i Ty, Droga Młodzieży! Bardziej już prawdopodobnie brzmi pogląd, że Ziemia Ostrzeszowska zasiedlona została przez osadników z Rzeszowa. Trzeba tylko wytłumaczyć, dlaczego nasza metropolia nie nazywa się Westrzeszów. Czy dlatego, że starożytni Słowianie nie używali widelców i stąd mieli trudności z wyznaczaniem wektorów na osi lewo-prawo? A może w czasach pogańskich był to jednak Westrzeszów, lecz kiedy Westrzeszowianie zwrócili się ku Rzymowi, skonstatowali, iż miasto przodków znalazło się po ich lewej ręce i nazwę zmienili? Dziś nie znajdujemy odpowiedzi na te pytania, lecz przyszłe pokolenia uporają się z nimi z pewnością i postawią nowe, zapewniając językoznawstwu nieprzerwany rozwój. Tą optymistyczną uwagą zakończymy nasz wykład.